Przerażająca wizja pogody w Polsce. Straty w uprawach ziemniaków, topiony asfalt, ekstremalne zmiany temperatur, klimatyzowane obory i... pomarańcze? Dr hab. inż. Zbigniew Karaczun z SGGW w Warszawie był w czwartek (14.07.22) gościem porannej rozmowy RMF FM. Roztoczył smutną, pogodową wizję Polski w najbliższych latach.
Zobacz też: Podmuch piekielnego gorąca w Europie. Potworna susza i bezlitosne temperatury. Wiemy, gdzie będzie najgorzej
Bieżący rok jest świetnym modelem ekstremalnych warunków pogodowych w naszym kraju. Zaczęło się już w styczniu, ale najbardziej widowiskowe przykłady dotyczą ostatnich miesięcy: w czerwcu niektóre miasta notowały blisko 40-stopniowy upał, a kilka dni później temperatura spadała nawet o 15°C. To właśnie - jak mówi dr Karaczun - najbardziej oczywista twarz kryzysu klimatycznego: ekstremalne zjawiska pogodowe i anomalie. Fale upałów, a za nimi gwałtowne burze z deszczem.
Ekstremalne temperatury w Polsce. Upały i mrozy. Rolnictwo upadnie, znikną ziemniaki. Później hodowla
Zmiana klimatyczna, którą już obserwujemy bynajmniej nie będzie oznaczała ciepłych zim. - Myślę, że nie będzie tak, że w Polsce będą rosły pomarańcze. To, że będzie w Polsce cieplej, już jest cieplej, nie znaczy że nie będziemy mieli ekstremalnie niskich temperatur zimą. Nie znaczy, że nie będziemy mieli w maju przymrozków - słyszymy. Pierwszą gałęzią, która bezpośrednio odczuje siłę natury będzie rolnictwo. Już teraz dr Karaczun przewiduje, że z niektórymi roślinami będziemy musieli się pożegnać.
- Rolnictwo jest sektorem najbardziej narażonym na negatywne skutki zmiany klimatu - opiniuje. Polskie rolnictwo jest dostosowane do klimatu, który znamy od kilkuset lat. Zmiany w klimacie już teraz są zabójcze dla niektórych produktów. Najbardziej zagrożone są... ziemniaki.
Ziemniaki to taka uprawa, która jest najbardziej zagrożona. Ziemniak może zniknąć. Mówi się o tym, że w ciągu 15, 20 lat plony ziemniaków będą w Polsce mniejsze o 70 proc.
Co ciekawe, w miejsce w przyszłości obumarłych plonów wejdą inne. Choćby... kukurydza. Jeszcze 50 lat temu w Polsce kukurydzę można było uprawiać jedynie w wybranych regionach, dziś - na terenie właściwie całego kraju.
Oprócz ziemniaka, doktor wymienił głównie owoce. - Już dzisiaj sadownicy mówią, że uprawa jabłek przestaje się opłacać. Nawet nie tylko ze względu na skutki zmiany klimatu. Sadownictwo będzie w Polsce prawdopodobnie cierpiało. Może za to będziemy mieli winogrona i winnice - przewiduje.
"Możemy mieć problem z produkcją mięsa". Klimatyzowane obory coraz bliżej
Po rolnictwie, upały dotkną branżę hodowlaną. Fale upałów są uciążliwe nie tylko dla ludzi - także zwierząt. - Już się mówi o tym, że w niektórych regionach klimatyzacje będzie się zakładało w oborach. I to jest tragiczne, bo w Polsce `np. mamy problem z klimatyzacją w szpitalach. Ludzie nie mają tam komfortu termicznego, a my zaczynamy się zastanawiać, czy będziemy tego typu instalacje budować w oborach - relacjonuje.
Zieleń jest niezbędna. Gotowanie na chodniku przestaje być śmieszne
Hiszpańskie upały (ok. 50°C) obrodziły oddolnymi eksperymentami, powtarzanymi także w Polsce. Gotowanie na chodniku przestało być śmieszne - a stało po prostu łatwo osiągalne w wielu polskich miastach. "Jeżeli to dzieje się z jedzeniem, to samo dzieje się z naszym organizmem" - podsumował dziennikarz RMF. W tej perspektywie, choć przed upałem nie będzie dało się uciec, zieleń miejska może być wybawieniem. W zacienionych i zazielenionych przestrzeniach temperatura zauważalnie spada, w porównaniu do przestronnych betonowych powierzchni.
Zobacz więcej: Usmażyliśmy jajko na parkingu w Rzeszowie przy 33 stopniach! Fala upałów w Polsce [WIDEO]
Dr Zbigniew Karaczun opiniował też niedawną propozycję Mateusza Morawieckiego o "zbieraniu chrustu" na ogrzewanie domów. W perspektywie lat zmiany klimatyczne mogą wpłynąć m.in. na budownictwo. Zaczniemy - zdaniem doktora - zwracać uwagę na to, jak domy są efektywne energetycznie. Nie tylko zatrzymując ciepło w zimie, ale i pochłaniając w lecie.
- Nie wyśmiewałbym też tego zbierania chrustu, czyli pozyskiwania drewna odpadowego na to, żeby jednak w jakimś stopniu próbować zastąpić ten węgiel, którego nam zabraknie. Bo tego węgla nam zabraknie. Nie mamy węgla na 200 lat. Nie będziemy wydobywać węgla, który będzie w pokładach 20 centymetrów na głębokości 1200 metrów, bo to będzie zbyt niebezpieczne i zbyt drogie. Mamy węgiel na może 10, 15 lat - opiniował.
"Mam nadzieję, że będziemy szanowali zieleń i będziemy w niej widzieć naszego sprzymierzeńca w adaptowaniu się do zmian klimatu. To nie tylko fale upałów, to także ulewne deszcze. I proszę pamiętać, że jeżeli mamy zabetonowany plac i spadnie 70 cm wody w ciągu godziny, to tam się ludzie potopią". - podsumował.